Pozostanę przy ślubnej tematyce :) od dawna chodził za mną ślubny album – zdjęcia mamy świetne i szkoda, żeby marnowały się tylko na płycie. Ale, jak mówi przysłowie, szewc bez butów chodzi…
Na szczęście zwalczyłam lenistwo i album jest już prawie skończony! :)
To moje pierwsze kroki w stylu shabby chic, który od zawsze mi się podobał, ale – jak to zwykle ze mną bywa – pomieszałam go z innymi. Miałam tyle pięknych papierów, że po prostu nie mogłam się zdecydować :)
Na okładce umieściłam fragment jednego z moich ulubionych zdjęć – przypadkowo idealnie pasuje do ramki :)
Tekturki do albumu zbierałam już od dawna przy okazji innych zakupów. Zostało mi ich pół szuflady :)
Swoje miejsce znalazł też zasuszony kwiatek z bukietu :)
A tak wyglądał środek albumu przed wklejeniem zdjęć:
Brzegi bazy okleiłam taśmami washi, a karty lekko wytuszowałam dla efektu „starości” :)
o rany:) cudo……..
Jestem pod wrażeniem! Przepiękny! :)